HISTORIA PEWNEGO KRZYŻYKA

W życiu każdego człowieka są takie historie, które zapadają w pamięci bardziej niż inne. Często także związane są z nimi przedmioty, które podkreślają ich wartość i znaczenie.

Historia tego małego krzyża rozpoczyna się wraz z tragiczną śmiercią wielu osób…

9 maja 1987 roku samolot PLL LOT „Kościuszko” rozbił się w Lesie Kabackim. Była to jedna z najtragiczniejszych katastrof
w dziejach polskiego lotnictwa. Mieszkałam wówczas 5 kilometrów od miejsca katastrofy. Corocznie z moim warszawskim chórem „Jubilate Deo”, w którym w tamtym czasie śpiewałam, gromadziliśmy się pod krzyżem stojącym w pobliżu miejsca katastrofy, żeby upamiętnić tę tragedię i oddać hołd ofiarom.

W tym roku w maju minie 36. rocznica tego strasznego wydarzenia.

Przez długi czas miejsce katastrofy było niedostępne, dokładnie ogrodzone. Kiedy zniesiono zakaz i usunięto ogrodzenie, pewien młody, 12-letni wówczas chłopiec, wybrał się do lasu, by zobaczyć to miejsce. Nie wiedząc czemu i czym się kierując – z dwóch niepozornych osmolonych dymem patyczków znalezionych na miejscu tragedii, zrobił nieduży krzyż, wiążąc jego dwie belki prostym sznureczkiem.

Krzyż ten towarzyszy mu w wielu życiowych sytuacjach, w kolejnych przeprowadzkach, na różnych etapach jego dorosłego już życia.

Tym dojrzałym mężczyzną jest mój syn, miłośnik i pracownik lotnictwa, który do kabackiego krzyżyka przywiązuje dużą wagę i żywi do niego wielkie nabożeństwo. To właśnie ten prosty krzyżyk, a nie żaden inny, wisi na ścianie jego mieszkania, a niedługo i domu, który się aktualnie buduje. Kiedy odwiedzam syna, ze łzami w oczach patrzę na krzyżyk
i nie mogę się nadziwić, jak w sercu małego chłopca narodziło się pragnienie zbudowania KRZYŻYKA z kabackich patyczków, a nie procy, czy latawca.

Czemu o tym opowiadam, drogi Czytelniku?

Bo w życiu mamy różne krzyże. Te zbudowane z naszych trosk i zmartwień, życiowych tragedii i problemów. Ważne,
by w naszym życiu krzyż po prostu BYŁ, by móc się o niego oprzeć. Nawet prosty. Taki jak ten z kabackich gałązek.

 

Jadwiga Kulik

do góry